Jasnowidze III Rzeszy
Okultystyczne pasje Adolfa Hitlera są powszechnie znane, mało kto jednak pamięta, dlaczego kanclerz Niemiec przestał się interesować wiedzą tajemną. A doszło do tego w dramatycznych okolicznościach.
Zamiłowaniem do spraw nie z tego świata zaraził Hitlera szef SS Heinrich Himmler. Dzięki niemu w 1934 roku SS wydzierżawiło na 100 lat zamek Wewelsburg w Westfalii, za co symbolicznie miało płacić jedną markę rocznie. Himmler zamierzał tam urządzić przestrzeń magii i mitów na wzór tej, jaka przed wiekami istniała w siedzibie legendarnego króla Artura. Zatrudnił architektów, którzy rozpoczęli przebudowę zamku, by jak najbardziej przypominał on słynny Camelot w Kornwalii. Specjalnie przygotowane sale służyły elicie SS. Dwunastu najwyższych rangą dostojników tej organizacji miało tworzyć święty krąg na wzór rycerzy króla Artura. W jednym z pomieszczeń ustawiono nawet okrągły, dębowy stół, przy którym zbierali się esesmani.
Zamek był jednak nie tylko siedzibą „zakonu” SS. Przez jakiś czas przebywał w nim też zespół bardzo nietypowych specjalistów. Na polecenie Himmlera ściągano tam osoby o zdolnościach paranormalnych. Zadanie to należało do Heinricha Bohne, którego, wraz podległymi mu ludźmi, nazywano łowcami jasnowidzów.
Spróchniała wielkość Niemiec
Hitler nie wszystkie poczynania Himmlera przyjmował z akceptacją. Szef SS lubił, na przykład, doszukiwać się wszędzie śladów germańskiej wielkości, dlatego też wspierał badania archeologiczne, między innymi nad Łabą i w Meklemburgii. Kochał germańską przeszłość i próbował tę miłość wzbudzić w Hitlerze. Z miernym skutkiem.
Kanclerz III Rzeszy z rezerwą odnosił się do idei, by śladów dawnej świetności Niemiec szukać w ziemi. Miał świadomość, że gdyby coś podobnego chciał zrobić Mussolini, to bez względu na to, gdzie w Italii kazałby kopać, zawsze znalazłby wspaniałe dzieła architektury i sztuki. W Niemczech tymczasem archeolodzy znajdowali jedynie spróchniałe pnie i stare garnki. Właśnie z tego względu mitologizowana przez Himmlera heroiczna przeszłość Niemiec wzbudzała w wodzu nieufność. To zwątpienie stopniowo przenosiło się także na inne dziedziny działalności szefa SS.
Agenci z szóstym zmysłem
Hitler dość długo dobrze odnosił się do pomysłu kompletowania zespołu jasnowidzów, bo uważał, że mogą być oni przydatni Rzeszy Niemieckiej. Europa międzywojenna pełna była ludzi zajmujących się zawodowo astrologią, kabałą i wieszczeniem. Stanowili oni swego rodzaju międzynarodówkę i byli wynajmowani przez wszystkie agencje wywiadowcze świata. Hitler wierzył, że kompletując własny zespół parapsychologów, prócz możliwości wglądu w przyszłość, zyska też ważnych agentów wywiadu.
Heinrich Bohne poszukiwał jasnowidzów w całej Europie. Nie wiemy dziś, jakimi kryteriami się kierował, czy zmuszał tych ludzi do współpracy, czy może też skłaniał ich do posłuszeństwa za pomocą obietnic lepszego życia i pieniędzy. Wiadomo za to na pewno, że przebywali oni na zamku Wewelsburg do maja 1941 roku. Później na rozkaz Hitlera wszyscy członkowie grupy zostali aresztowani i osadzeni w obozach koncentracyjnych. Dlaczego? Co do tego doprowadziło?
Ucieczka Hessa i gniew Hitlera
Wiosną 1941 roku Hitler i jego doradcy przygotowywali największą operację drugiej wojny światowej, plan Barbarossa, czyli atak na Związek Radziecki. Nie wszyscy ze ścisłego kierownictwa partyjnego NSDAP zgadzali się z decyzją ataku na Rosję sowiecką i nie wszyscy widzieli sens w kontynuowaniu wojny na Zachodzie. Wielu partyjnych przywódców uważało, że wojna na Wschodzie powinna być poprzedzona negocjacjami z Wielką Brytanią i zamknięciem frontu zachodniego. Jednak ataku na ZSRR Hitler nie zamierzał z nikim konsultować. Jego partyjny zastępca, Rudolf Hess, postanowił więc postawić go przed faktem dokonanym: 10 maja 1945 roku wsiadł w messerschmitta i poleciał w stronę Wielkiej Brytanii. Liczył na to, że zostanie potraktowany przez Brytyjczyków jako wysłannik pokoju. Miał też nadzieję, że takie posunięcie zmusi Hitlera do podjęcia negocjacji z Londynem. Przeliczył się jednak w swoich zamierzeniach.
Kanclerz, gdy dowiedział się o ucieczce swojego zastępcy, wpadł w szał. Polecił wydrukować we wszystkich niemieckich gazetach informację, że Hess jest niepoczytalny i jego postępki to czyny politycznie nieważne.
Jego wściekłość dosięgła także przebywających w Wewelsburgu jasnowidzów. Hitler uważał, że powinni przewidzieć ucieczkę Hessa i odpowiednio wcześniej powiadomić go o jego zamiarach. W tamtych dniach zwątpił w okultyzm i astrologię. Uznał jasnowidzów za gromadę oszustów żerujących na ludzkiej naiwności. Właśnie dlatego zesłał ich do obozów zagłady. Niewielu z nich przeżyło wojnę.
Ale czy rzeczywiście byli to tylko zwykli blagierzy?
W grupie skazanych była kobieta, do której w 1940 i 1941 roku przyjeżdżały żony polskich oficerów zamordowanych w Rosji. Kiedy zrozpaczone kobiety prosiły ją, by wskazała im miejsce śmierci lub pochówku mężów, jasnowidząca bez wahania pokazywała na mapie Katyń. Przypuszcza się nawet, że to między innymi dzięki jej informacjom niemieckim oficerom udało się odkryć masowe groby w lesie katyńskim.
Tomasz Mróz